Bioenergoterapeuta Warszawa

Social Media :

POSZUKIWACZ ŹRÓDEŁ CHOROBY

„Uzdrawiacz”

Marzec 2010r.

Nr 3

str.4

Chory nie musi wierzyć w bioenergoterapię musi wierzyć, że wyzdrowieje

Współpracujesz z „Uzdrawiaczem”, poleć mi jakiegoś dobrego bioenergoterapeutę. Koniecznie w Krakowie bo nie mam czasu daleko jeździć- proszą mnie często krewni czy znajomi. I mam problem. Niestety, w podwawelskim mieście i okolicach działa niewelu uzdrowicieli. Dlatego ucieszyła mnie wiadomość, że od pewnego czasu, co tydzień, przyjeżdża do Krakowa i przyjmuje pacjentów znany warszawski bioenergoterapeuta, SŁAWOMIR SZKUDLAREK.

Kiedy zadzwoniłem i powiedziałem, że zamierzam o nim napisać, zarezerwował całe popołudnie aby opowiedzieć mi o swojej pracy. Tak więc, nie było pacjentów oczekujących w poczekalni abyśmy mogli spokojnie porozmawiać, ale przerywał nam często telefon. Dzwonili ludzie z różnych miast, chcąc umówić się na wizytę.
Jak się później dowiedziałam, przyjeżdżają do niego pacjenci nawet z Austrii, Belgii, Stanów Zjednoczonych.

Sławomir Szkudlarek, dla pacjentów pan Sławek, zajmuje się bioenergoterapią szesnasty rok. Swoje zdolności odkrył, kiedy przed laty jego matce nie chciała się zagoić zaropiała rana na nodzei groziła jej amputacja.Lekarze nie mogli uporać się z raną, zawiózł więc mamę do poleconej mu bioenergoterapeutki, a ona na początku wizyty stwierdziła:

– Niepotrzebnie pan do mnie przyprowadził mamę. Sam pan może jej pomóc. Wyczuła jego duży potencjał energetyczny, z którego nie zdawał sobie sprawy. Chociaż jak się później zastanowił… od dziecka lubił pomagać cierpiącym.
Na koloniach wraz z pielęgniarkami czy lekarzami pielęgnował chorych kolegów. Zauważono, że gdy pozostawał w bliskim kontakcie, szybciej wracali do zdrowia. Później przez dwa lata pracował w szpitalu jako sanitariusz.

Z czasem Sławomir Szkudlarek odkrył, że zawód uzdrowiciela jest pasjonujący, że jest coś prawdziwego, pradawnego w tej próbie niesienia komuś pomocy poprzez przekazanie własnej energii, w uzdrowieniu go czy też tylko uspokojeniu, dodaniu otuchy. Zanim zaczął pomagać ludziom, sam musiał przejść przemianę duchową, wyciszyć się, zmienić sposób myślenia. Zrobił też odpowiednie kursy w Łódzkim Stowarzyszeniu Bioenergoterapeutycznym- Mazowsze, zakończone egzaminem państwowym u Karola Jóźwiaka.

– Nie czuje się cudotwórcą, jestem zwyczajnym człowiekiem. Uważam,
że umiejętność, którą posiadam, jest darem od Boga, za który dziękuję mu żarliwą modlitwą. Ja jestem tylko pośrednikiem w przekazywaniu energii. Każdy człowiek posiada moc samoleczenia. Gdy organizm chorego zostanie pobudzony energią bioterapeuty, zwiększa się jego odporność i sam może poradzić sobie z zaburzeniami czy chorobą, powraca do równowagi czyli do zdrowia. Trzeba tylko odpowiednio energię ukierunkować. Jednym z najbardziej pociągających aspektów terapii alternatywnych jest to, że pacjent musi uczestniczyć w procesie zdrowienia, że wiele od niego i od jego woli zależy. Naszym zdaniem – moim i pacjenta- jest wspieranie organizmu w tym wysiłku.

Pan Sławek skutecznie pomaga w chorobach kardiologicznych, np. Arytmii serca, nadciśnieniem tętniczym, dolegliwościach przewodu pokarmowego, chorobach kobiecych. Stosując biomasaż sprawia, że znikają bóle kręgosłupa, stawów, spowodowane rwą kulszową. W wyniku jego energetycznego oddziaływania znikają lub zmniejszają się guzy, mięśniaki, torbiele. Pomaga też ludziom załamanym, znerwicowanym, pogrążonym w depresji.

Ma bardzo dobry kontakt z dziećmi i nastolatkami. Rozumie ich, wie jak im pomóc- w szkolnych problemach, zaburzeniach nerwicowych, alergiach, moczeniu nocnym, niejadkom lub obżarciuchom. Sam ma liczną rodzinę – trzy córki i syna.

– Chory, któremu udzielam pomocy- podkreśla z naciskiem pan Sławek- nie musi wierzyć w bioenergoterapię, ale musi wierzyć w możliwość powrotu do zdrowia
i pragnąć otrzymać pomoc. Niezwykle też ważną rzeczą w procesie zdrowienia jest, aby pacjent miał zaufanie do osoby, która taką czy inną terapię zaleca. Myślę,
że to zaufanie udaje mi się wzbudzić.

Nie miałam okazji porozmawiać z pacjentami, ale jest starannie prowadzona dokumentacja jego działalności.Oto jeden z opisanych tam przypadków:

Pracując przed laty na budowie, pan Kazimierz miał wypadek, w wyniku którego doznał skomplikowanego złamania nogi. W szpitalu nogę zoperowano, kości połączono metalowymi klamrami ale też zarażono go gronkowcem. Kości się zrosły, jednak po zdjęciu klamer na nodze pozostała okropna rana, która nie chciała się zagoić przez… 20 lat. Kazimierz nie mógł chodzić, pracować, normalnie żyć. Lekarze byli bezsilni, niektórzy sugerowali, gdy nic nie pomagało, postanowił spróbować bioenergoterapii. Trafił do Szkudlarka.

– To był nieprzyjemny widok – wspomina bioenergoterapeuta. – Noga była bardzo spuchnięta, nie mieściła się w bucie o dwa rozmiary większym. Z rany sączyła
się ropa. Ale po kilku zabiegach opuchlizna zeszła, rana zaczęła się zabliźniać. Gronkowca trudno zwalczyć ale udało się. Już jest dobrze. Kieruję swoją energię
na ranę, ale jest to także rodzaj uzdrawiania duchowego. Poprawia się samopoczucie pacjenta. Wiara w uleczenie pozwala mu normalnie funkcjonować.

Specjalnością Sławomira Szkudlarka jest zwalczanie otyłości i zbijanie nadwagi. Ma podopiecznych, których odchudził nawet o 30-40 kilogramów. Wśród nich jest najwięcej kobiet. – Dzięki kuracji u pana Sławka odzyskałam o zdrowie i radość życia – zwierza się Marta z Łodzi, która pozbyła sie w ciągu 4 miesięcy 30 kilogramów. – -jestem teraz szczupła i mogę kupić sobie eleganckie ciuchy. Znajomi nie poznają mnie na ulicy.

Jej otyłość była spowodowana na tyle nadmiernym apetytem
co rozregulowaniem układu hormonalnego i przemiany materii. Marta chodziła
na zabiegi do Szkudlarka raz w tygodniu przez cztery miesiące. Przestrzegała zaleconej diety, ale nie odczuwała z jej powodu ani głodu ani rozdrażnienia. Bioenergoterapeutyczna kuracja sprawiła, że nie tylko tak znacznie schudła ale także unormował jej się pozim cholesterolu i cukru, znikły problemy kobiece, uregulowało ciśnienie.

27- letnia Beata – aż trudno uwierzyć – jeszcze niedawno ważyła o 20 kilogramów za dużo. Wyglądałam jak matrona – wspomina. Zazdroszcząc swoim rówieśnicom „laskom”, chciała koniecznie się odchudzić. Stosowała różne diety – cud herbatki zmniejszające apetyt. Nic nie skutkowało. Jeżeli nawet udało jej się pozbyć kilku kilogramów to zaraz zadziałał efekt jo-jo i kilogramy wracały w uda, biodra, brzuch. Szkudlarka spotkała na targach medycyny naturalnej. Jej uwagę zwrócił napis nad stoiskiem: „ Udokumentowane odchudzanie do 8 kilogramów w ciągu miesiąca”. Niemożliwe pomyślała. Ale umówiła się na pierwszą wizytę. Potem chodząc na zabiegi bioenergoterapeutyczne do pana Sławka przez 4 miesiące i stosując przepisaną dietę, Beata odciązyła swoje ciało o 20 kg. Po czwartym miesiącu kuracji waga stanęła w miejscu. Nie szczupleje więcej ale i nie tyję, chociaż je wszystko na co ma ochotę. – Pan Sławek nie tylko mnie odchudził, ale również uspokoił, wyciszył- zwierza się Beata. – Teraz dzięki jego terapii, nie zwalczam stresu objadaniem się słodyczami. Pan Sławek tłumaczy: – Przekazywana przeze mnie energia porządkuje funkcjonowanie całego organizmu. Przy okazji rozpuszcza tkankę tłuszczową, tak jak ciepło rozpuszcza smalec. To energia powoduje,
że w czasie stosowania diety pacjenci nie czują głodu. Nadwaga czy otyłość
są przeważnie efektem złego funkcjonowania organizmu. Spotykając się z cierpiącymi na te przypadki pacjentami regularnie 3-4 miesiące, zazwyczaj jestem w stanie przy pomocy przekazywanej energii zlikwidować wiele przyczyn powstawania nadmiaru tkanki tłuszczowej. Takimi przyczynami mogą być złe funkcjonowanie układu hormonalnego (np. Tarczycy), przewodu pokarmowego a także stres. Dietę, którą zaleca chcącym schudnąć, dobiera indywidualnie, kiedy już wie dokładnie
na jakie schorzenia cierpią. Energetyczne zabiegi i przekazywane do podświadomości sugestie sprawiają, że danej osobie przestają smakować tuczące i szkodliwe dla nich kotlety, tłusta kiełbasa czy torty ociekające masą.

Seans trwa pół godziny, niekiedy do godziny. Zaczyna się od rozmowy, podczas której pan Sławek relaksuje pacjenta, a równocześnie wydobywa od niego informacje – co mu dolega, boli, dręczy, a także jakie zmiany nastąpiły w stanie jego zdrowia od ostatniego spotkania. – Nie przychodźcie w czarnym ubiorze – prosi swych pacjentów. Energetyczny zabieg odbywa się w pozycji siedzącej lub leżącej, oczywiście w ubraniu. Czarny kolor działa negatywnie. Pań Sławek musi się bardziej koncentrować, użyć więcej energii, trudniej jego energia przebija się przez czerń.

EWA PARVI

Bioenergoterapeuta Warszawa