Bioenergoterapeuta Warszawa

LECZNICZA MOC ENERGII – DWADZIEŚCIA LAT Z DZIURĄ W NODZE

“Express”

11 Styczeń 2002

str.36

Dwadzieścia lat z dziurą w nodze

Lecznicza moc energii

– Jak człowieka coś boli to chwyta się każdej szansy. Kiedy lekarze przez 20 lat nie potrafili wyleczyć chorej nogi to zwróciłem się o pomoc do bioenergoterapeuty. Dzięki niemu uwierzyłem, że się uda wrócić do zdrowia – mówi pacjent Sławka Szkudlarka, łódzkiego bioenergoterapeuty.

Kazimierz Perkowski ma 63 lata. Pracował na budowie, kiedy zdarzył się wypadek. Doznał złamania trójkostnego z przemieszczeniem. W czasie operacji kości połączono metalowymi elementami. Kiedy je zdjęto zrobiła się głęboka rana, która zamiast się goić powiększała się. W trakcie pobytu w szpitalu wszczepiono pacjentowi gronkowca. To pogorszyło jego stan. Noga nie chciała się goić, lekarze nie umieli mu pomóc. Po kilku latach wędrówek od szpitala do szpitala zawyrokowali, że mężczyzna nie będzie mógł chodzić. Medycyna konwencjonalna okazała się bezsilna wobec gronkowca.

– Nawet zapadł wyrok, że nogę trzeba uciąć – wspomina Kazimierz Perkowski. – Ale ja się nie poddałem, chociaż w czasie zdejmowania gipsu zdjęto mi kawał gnijącej skóry.

Do wypadku doszło blisko dwadzieścia lat temu, ale pan Kazimierz nadal ma głęboką ranę i problemy z normalnym życiem.

– Zawziąłem się i dzięki temu chodzę. Męcząca rehabilitacja i wiara w powrót do zdrowia pozwoliły stanąć o własnych siłach, ale rana nadal się paprała. Postanowiłem skorzystać z ostatniej deski ratunku i wybrałem się do pana Sławka bioenergoterapeuty – opowiada chory.

Kazimierz Perkowski ma na swoim koncie wiele chorób: kłopoty z krążeniem, z żyłami, choroba serca, które wymagają stałej opieki lekarskiej i regularnego zażywania leków równocześnie pogarszają stan ropiejącej rany w nodze.

– To był bardzo nieprzyjemny widok – wspomina Sławomir Szkudlarek, bioenergoterapeuta. – Z rany sączyła się ropa, noga była spuchnięta i nie chciała się zmieścić w bucie. Non stop były mokre opatrunki.

Kiedy Kazimierz Perkowski trafił do bioenergoterapeuty musiał robić opatrunek przynajmniej dwa razy dziennie. Pod warunkiem jednak, że nie wychodził z domu. Kiedy wybierał się do miasta bandaże zmieniał częściej. Musiał kupować buty o dwa rozmiary większe, żeby włożyć chora stopę.

– Już po kilku zabiegach mój stan się poprawił. Opuchlizna zeszła, rana zaczęła się zabliźniać – cieszy się pan Kazimierz. – Opatrunek zmieniam raz na dobę, bo już się z niego nie sączy tyle ropy co poprzednio.

-Kieruję swoją energię na ranę, ale jest to także rodzaj uzdrawiania duchowego. Poprawa samopoczucia i gojenie się rany to powód do optymizmu – mówi bioenergoterapeuta. – Gronkowca bardzo trudno jest zwalczyć, ale jest duża poprawa. To daje pacjentowi wiarę i pozwala normalnie funkcjonować.

(Jed.)

Bioenergoterapeuta Warszawa
Exit mobile version